Ostatnio znajoma wyraziła głośno swoją wątpliwość: dlaczego, kiedy mówimy o Harris, zwykle używamy jej imienia – Kamala, a mówiąc o Trumpie, posługujemy się jego nazwiskiem?
Skłoniło to nas, odbiorców tej informacji, do refleksji nad łagodzeniem i formowaniem przyjaznego, mniej poważnego obrazu kobiety w polityce i mediach. Może to daleko idące stwierdzenie, ale w obecnej sytuacji, kiedy Harris przegrała wybory prezydenckie z Trumpem, jest to jednocześnie okazja do bliższego przyjrzenia się, jak kształtuje się obraz oraz medialna widoczność obu liderów politycznych: Kamali Harris oraz Donalda Trumpa w kontekście płci.
Może wydawać się, że sposób wyrażania się o Kamali Harris (wspomniane wyżej częste używanie jej imienia zamiast nazwiska) nie jest szczególnie istotny. Jednak w świecie mediów, które dziś łatwo polaryzują za sprawą swojej powierzchowności, krótkich komunikatów i algorytmicznych ustawień, każde słowo ma swoje znaczenie i wagę. Zwrot do danej osoby może w tym wypadku z łatwością kształtować jej obraz – albo jako poważnej, szanowanej osoby poprzez użycie nazwiska, albo jako kandydatki bardziej przyjaznej, lecz nieco paternalistycznie postrzeganej, co sprawia, że odbiorcy mogą widzieć Harris jako mniej poważną silną przywódczynię. Mówiąc “Kamala”, widzimy co prawda kandydatkę bliższą “ludu”, być może bardziej dostępną, ale wciąż kłóci się to z wszechobecnym wizerunkiem Trumpa – mocnego, bezkompromisowego kandydata, pragnącego Ameryki ważnej, silnej, tradycyjnej i, jak głosi republikańskie hasło, na powrót wielkiej.
Ocena społeczna
Kobiety na stanowiskach liderskich to nadal mniejszość, a te, które obejmują ważne stanowiska polityczne, są tym bardziej rzadkością. Kandydująca na urząd prezydentki Kamala Harris była trzecią osobą w historii Stanów Zjednoczonych nominowaną przez główną partię polityczną na stanowisko wiceprezydentki oraz pierwszą kobietą na tym stanowisku, która wygrała wybory. Przed nią tylko Hillary Clinton, jako pierwsza kobieta w historii Stanów Zjednoczonych, zdobyła nominację głównej partii – Partii Demokratycznej – w 2016 roku na urząd prezydentki.
W kontekście decyzji jakie podejmują potencjalni amerykańscy wyborcy przeprowadzono przedwyborcze badanie, w którym zapytano mieszkańców Stanów Zjednoczonych o to jak ważne jest to, aby za ich życia kobieta wygrała wybory prezydenckie. Relatywnie niewielki odsetek dorosłych Amerykanów (18%) stwierdził, że wybór kobiety na prezydentkę jest dla nich niezwykle lub bardzo istotny. Większość (64%) uznała, że jest to dla nich mało istotne albo zupełnie bez znaczenia, lub że płeć prezydenta nie ma dla nich znaczenia. Opinie te różnią się w zależności od płci oraz przynależności partyjnej (Pew Research Center 2023). Badanie tyczyło się nie tylko znaczenia, jakie ma wybór kobiety na stanowisko prezydenckie, ale również prawdopodobieństwo, ocenę szans. Zaledwie co czwarty dorosły Amerykanin sądzi, że wybór kobiety na prezydentkę USA jest bardzo lub niezwykle prawdopodobne w trakcie jego życia. Około połowa (49%) uważa, że jest to dość prawdopodobne, a 26% ocenia, że taka możliwość jest mało prawdopodobna lub wręcz nierealna.
Z czego rodzi się ta niepewność i brak świadomości, że stanowiska władzy powinny dążyć do parytetu płci?
Jednym z powodów jest wielowiekowe przyzwyczajenie do mężczyzn piastujących ważne kierownicze stanowiska oraz samo postrzeganie przywództwa i polityki jako zajęcia nieodpowiedniego dla kobiet. Ten wizerunek to powszechnie utrwalony schemat myślenia, który powoduje automatyczne myślenie, często na zasadzie wręcz dziecięcego wspomnienia, o tym, że polityka jest zarezerwowana dla płci męskiej. Nie tylko przyporządkowywanie płci do ról społecznych jest wbudowane w strukturę społeczną – samo myślenie o pojęciu władzy i tego, w jaki sposób powinna ona wyglądać, jest z gruntu patriarchalną, silnie zakorzenioną w tradycji formą rządzenia. Czym charakteryzuje się “męski” sposób władzy? Idąc za stereotypami oraz upraszczając definicję: jest to sposób rządzenia, w którym liczy się zwykle siła, bezwzględność, chłodna racjonalność, a czasem nawet i cynizm. Rzadko kiedy w kontekście polityki myślimy o prowadzeniu jej w sposób mniej radykalny, bardziej prospołeczny oraz wyłączający konieczność dominacji narodowej, uczestnictwa w wojnie lub walki o zyski. To, w jaki sposób jesteśmy przyzwyczajeni do myślenia o prowadzeniu polityki, odzwierciedla poniekąd nasze myślenie o świecie: jako miejscu nieustającej rywalizacji, walki o zasoby i wszelkich nierówności, które można zwalczać, będąc silniejszym. To standardowe podejście przechodzi jednak niemałą rewolucję: zawieranie sojuszy państwowych, walka o prawa człowieka czy właśnie postępujący feminizm odwraca tendencję w myśleniu, że polityka ma opierać się tylko i wyłącznie na rządzeniu twardą ręką.
Jednocześnie brak przekonania do kobiet u władzy, oraz brak większej liczby kobiet do uczestnictwa w życiu politycznym wynika z braku reprezentacji. Koło się zamyka: im mniej kobiet w polityce, zwłaszcza na wysokich szczeblach, tym mniej chętnych do udziału w niej oraz mniejsza wiara w to, że mogą sprawować funkcje polityczne, im mniej wiary tym mniej przywódczyń. Brak równej reprezentacji płci to jednej z największych problemów w polityce równościowej chociaż obok niego stoją inne, takie jak: odpowiednie finansowanie (a raczej jego brak), dyskryminacja, czy tzw. “szklany sufit”, o czym więcej pisaliśmy w artykule Kobiety w polityce.
Intersekcjonalność
Kamala Harris nie była łatwą kandydatką; kolorowa, wykształcona kobieta – mimo że tak dobrze symbolizuje to, czym w istocie są Stany Zjednoczone Ameryki, czyli kraj imigrantów, których losy zbudowały historię i społeczeństwo tego państwa, a także nadały prym w myśleniu o prawach osób czarnoskórych – z punktu widzenia wizerunkowego nadal nie wzbudzała takiego zaufania, jakim obdarzono Donalda Trumpa, białego, bogatego mężczyznę prowadzącego biznes. Nałożenie się różnych cech Harris możemy skojarzyć z pojęciem intersekcjonalności – odwołującym się do nakładania się różnych kategorii społecznych, co często prowadzi do dyskryminacji. Harris, w porównaniu do Trumpa, z powodu powszechnych standardów społecznych, już na starcie znajdowała się na gorszej pozycji: jako niebiała kobieta miała co najmniej dwa powody, przez które mogła być gorzej odbierana. Oczywiście, są to tylko jedne z czynników, które mogły wpłynąć na przegraną Harris w wyborach prezydenckich, a skupienie na tych aspektach kulturowo-wizerunkowych przypomina, jak narracje związane z prezencją czy pochodzeniem kształtują życie polityczne i wpływają na decyzje wyborców.
Kwestię tę porusza w wywiadzie dla Krytyki Politycznej Łukasz Pawłowski, współtwórca "Podcastu amerykańskiego" oraz autor książki Stany podzielone Ameryki, opisując, jak społeczeństwo amerykańskie obdarza szacunkiem i zaufaniem polityków z establishmentu, charakteryzujących się racjonalnością, logiką i zdrowym rozsądkiem. Pawłowski wskazuje również, że Harris, z powodu koloru skóry i faktu, że jest kobietą, odbierana jest w sposób nietypowy wobec tradycji politycznej USA. Dlaczego to ma znaczenie? Zdaniem Pawłowskiego, daje to Harris mniejszą możliwość przeprowadzania radykalnych zmian politycznych i promowania swojej kampanii w określony, profilowany sposób. Jako że Partia Demokratyczna jest de facto bardziej centroprawicowa niż lewicowa, Harris w swojej kampanii musiała umiejętnie balansować między różnymi narracjami, ponieważ jej elektorat składał się zarówno z lewicowych wyborców, jak i z tych bliższych prawicy. Wobec tej drugiej grupy każde zbyt „lewicowe” posunięcie Harris automatycznie narażało ją na łatkę lewicowej radykałki – miano, jakie chętnie nadaliby jej Republikanie, tworząc odpowiednią retorykę. Z racji samego bycia kolorową kobietą, co już sprawiało, że wydawała się dla prawicowych wyborców zbyt postępowa, każda bardziej progresywna decyzja mogła dodatkowo obciążać kampanię Harris. Gdyby jednak w jej miejscu pojawił się biały mężczyzna, bardziej postępowe wybory nie byłyby uznawane za ideologiczną rewolucję czy radykalizm światopoglądowy.
Pawłowski zauważa więc, że Harris była w swojej kampanii niejako „skazana” na centryzm, a powodem tej sytuacji była jej wyjściowa, biologiczna pozycja, na którą nie miała wpływu. Pokazuje to, jak niesprawiedliwa jest taka ocena, podyktowana warunkami biologicznymi, które ugruntowują społeczne zasady w USA i nie mają nic wspólnego z tym, za co faktycznie powinniśmy rozliczać polityków: wdrożone działania i ich skuteczność. Dotyczy to również reszty świata, choć obecnie Stany Zjednoczone stanowią najwidoczniejszy przykład nierówności i skrajności, również w traktowaniu kandydatów na urząd prezydenta.
Podsumowanie
Zarówno Kamala Harris, jak i Donald Trump – ich rywalizacja w drodze do władzy – jest symboliczna i wielowymiarowa. Ukazuje problematykę wizerunku politycznego, tożsamości i strukturalnych ograniczeń, a także skłania do pytań o działanie zakorzenionych mechanizmów społecznych oraz rolę mediów w postrzeganiu kobiet w polityce.
Źródła:
- https://www.pewresearch.org/social-trends/2023/09/27/views-of-having-a-woman-president/
- https://krytykapolityczna.pl/swiat/usa-zadnych-powaznych-reform-nie-bedzie-rozmowa-z-lukaszem-pawlowskim/
- https://www.aljazeera.com/opinions/2024/11/4/trump-vs-harris-american-misogyny-on-the-ballot
- https://jobsdoor.eu/pl/articles/A31rHtU3lYN6AWfkxItG
- https://www.pap.pl/aktualnosci/od-wiceprezydent-do-politycznej-gwiazdy-kariera-kamali-harris
- Zdjęcie: Kamala Harris / Oficjalny portret z WhiteHouse.gov, domena publiczna